poniedziałek, 9 grudnia 2013

Cudowne anioły...

Komputer już mnie zdenerwował, bo nie ma nic wkurzającego jak zniknięcie tekstu, który przed chwilką napisałam. I zaczynamy od początku.

No koniec roku jesteśmy ponownie w Neuronie w Małym Ganie, po raz czwarty w tym roku. Nie obeszło się bez niespodzianek, huraganu i akurat dziś pięciogodzinnej przerwy w dostawie prądu.

Poza tym Czarek przed chwilką przebudził się z kaszlem i nie chcę myśleć, że może jeszcze mi się tu przeziębił. Bo dziś naprawdę było tu zimno.

Pogoda okropna, od śnieżycy i wiatru, rano dzisiaj -10 stopni, a teraz ponownie wieje i leje deszcz.

Turnus mały, więc spokój i domowa atmosfera, już część przyjeżdżających znamy więc jest przyjemnie.

W ostatnich miesiącach wiele się wydarzyło, zakupiliśmy wymarzony wózek, opłaciliśmy zaległy rachunek za czerwcowy turnus, zamówiony jest już thera togs i Cezar będzie miał nosidełko samochodowe.

Mój cel na 2013 mogę uważać za zrealizowany, a skąd na to wszystko pieniądze. Tylko dzięki Wam, dzięki 1 % na 2014 rok. W ciągu roku znalazło się również kilkanaście firm, które zareagowało na moje prośby. Niestety pieniądze się już rozeszły, chociaż ja jestem mega szczęśliwa, że tyle Czaruś dzięki nim otrzyma. Ale co z kolejnym rokiem.

No i na naszej drodze ukazała się taka skromna osóbka jak Ania Krućko i jej ekipa min. Bożenka Oleksa. Nawet nie wiem jak to się właściwie zaczęło. Chyba ona sama do mnie zadzwoniła z zapytaniem o nakrętki, szczerze już nie pamiętam i tak od tamtej chwili stworzyło się szereg wspaniałych zdarzeń.

Ania zapoczątkowała bazarek dla Czarka, w którym wzięło udział prazie 200 osób z całej Polski wystawiających swoje prace do licytacji. Niesamowita ilość, cudowne rzeczy i cudowni ludzie. W licytacji wzięli udział inni cudowni ludzie, część osób zupełnie nam nieznana, także spora grupka znajomych i rodzina.

Wiecie, że ja z dystansem podchodziłam do takich wydarzeń. Może dlatego, że wszystkie moje próby zbierania funduszy na leczenie Czarka nie udawały się. Wszystkie moje pisma i prośby do fundacji, a jest ich sporo w Polsce odstawiały nas z kwitkiem. Zawsze nie spełnialiśmy jakiś norm, kryteriów.

Na pewno są i biedniejsze rodziny i samotne matki, ale czy ja mam się modlić o to by mąż stracił pracę, albo żeby mnie porzucił. Ja mam chore dziecko i priorytetem powinna być chęć jego leczenia.

Dlatego z takim dystansem do tego podchodziłam, nie dowierzałam, że tylu ludzi od tak nam pomogło. Nie wiem jaką łączną kwotę udało się uzbierać, bo nie jest ona jeszcze zaksięgowana przez fundacje, ale z wstępnych obliczeń Ani jest to ponad 10 000 zł. WSPANIALE, Czarek ma zagwarantowane dwa turnusy, jeden w luty, a drugi pod koniec marca. Koszt jednego to 5500.

Jeszcze zobaczymy jak z terminami, bo przecież od września jeździmy do Ameryki pod Olsztynkiem dwa razy w tygodniu i tam takie przerwy nie są mile widziane. Dlatego pomyśle z tatą Czarka i będzie trzeba podjąć jakąś decyzję.

Jest jeszcze jedna ważna informacja, Ania ruszyła z wielką akcją zbiórki nakrętek, uszyła przepiękne torby z informacją o zbiórce.

Zaprosiła mnie z Czarkiem na Maraton Zumby organizowanym dla Marcina Antoniuka.

Brat Ani zaprojektował plakaty na zbiórkę nakrętek i na 1% dla Czarka. Tak Kochani ponownie ten 1 % tak wyczekiwany co roku i tak potrzebny.

Pani Faustyna, z tego co mnie doszły informacje podrukowała dla nas plakaty. Dziękujemy !!!

Chcę wspomnieć również o naszych znajomych, którzy dzielnie nas wspierają w zbiórkach. Kasia zaangażowała szkoły w pobliskich wsiach.

Dostaliśmy prezent od Pani Małgosi, z opisu mojego męża to zawieszki choinkowe i skarpeta świąteczna na prezenty. Dziękujemy !!!

Jak widzicie wspaniale się dzieje...<3

Ania pomogła załatwić garaż na przechowywanie zebranych nakrętek. Wiem, że tu dopomogły służby ratownicze z PCK.

Jak widzicie jest niesamowita, załatwiła to w miesiąc, co ja robię przez cały rok !!!

Nie chce pisać jak ciężko mi było samej uzbierać pieniądze na wózek, jaką czułam bezsilność, jak szarpie się z lekarzami o wypisanie wniosków na potrzebne rzeczy dla Czarka, jak muszę się tłumaczyć i prosić, uzasadniać i wyjaśniać moje prośby, jak papier goni papier, jak pieniądz ma taką małą wartość, jak drogie, wyczekiwane rzeczy psują się, olewka przedstawicieli, problemy ze znalezieniem stomatologa dla Czarka, zawód na stomatologii w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym, potrzebny ortodonta, nie długo wizyta u ortopedy. To jeszcze w tym roku do załatwienia.

Cieszę się, że znalazła się grupka, a nawet grupa ludzi, którzy pozwalają mi wierzyć, że jest nadzieja... że odbarczą mnie od tak wielu rzeczy, które musiałam wykonać sama. Wiem, że to nie będzie trwać wiecznie, ale cieszę się tą chwilą.To nasze cudowne anioły... Dziękuję !!!

Serdecznie Wszystkich pozdrawiam, proszę się na mnie nie gniewać za przekręcenie nazwiska lub nie wymienienie kogoś lub czegoś.
Dziękuję, za to że jesteście.
Joanna Raczyńska, mama Cezarego

O Świętach jeszcze nie myślę...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz