środa, 31 lipca 2013

30.07.2013r

Witam, po bardzo długiej nieobecności.
Na swoją zaległość w pisaniu nie mam tak naprawdę żadnego wytłumaczenia, może tylko obowiązki każdego dnia powodują, że lista nie ma końca i czasu brak.

Zauważyłam po sobie, że jak nie idzie wszystko po mojej myśli to nie chcę mi się tu nawet wchodzić, bo wydaje mi się, że nie mam czym się chwalić. Poza tym wkurza mnie beznadziejność życia i chcę ukryć moją wewnętrzną rozpacz...

Ostatni wpis był przed czerwcowym turnusem, który okazał się dla mojej rodziny totalnym dołkiem finansowym. To miały być "rodzinne wakacje" na łonie natury sfinansowane przez zakład pracy mojego męża w ramach wczasowych i miały pokryć ponad 80% całej należności. Ale jak okazało się w praktyce, to już tak różowo nie wygląda i z dużą pomocą osób niezorientowanych i wprowadzających mnie w błąd zakład zrefundował 20% całej kwoty. A co tam 4000 .... przepadły, i refundacja, i dobre możliwe wakacje na najbliższe pięć lat, a za turnus i tak trzeba zapłacić.

Nie ważne, przełknęłam już łyk porażki, teraz próbuję jakoś załatać dziurę. 

Oczywiście turnus jest nieopłacony, bo ja dalej zbieram na wózek. I kochani wózek zleciłam do produkcji, za miesiąc będzie nasz !!!! Ta cała akcja trwa od stycznia i powiem Wam, że jest męcząca i ciągnie się jak flaki z olejem. Poza tym napisałam do kilku fundacji o pomoc w tej zbiórce. Bo jak by ktoś w tym wielkim świecie chciał mi dopłacić te brakujące 6000 to ja bym w tym momencie zapłaciła za turnus, ale jak nikogo nie napotkam na mojej drodze, to jedną dziurę załatam, a druga gigantyczna pozostanie. No ale pożyjemy zobaczymy ...

A wcale nie miało być tak. Miałam mieć opłacony turnus, fundacja miała zapłacić za wózek, a zebrane pieniądze miały być za kombinezon Tera togs i nosidełko samochodowe i dużo by jeszcze zostało, np dla pani logopedy, do której Czaruś już od sierpnia zacznie ponownie jeździć, po miesięcznej urlopowej przerwie. I znowu będę się ze wszystkim "bujać" kolejne miesiące...

Na turnusie Czaruś miał się bardzo dobrze. Ze względu, że byliśmy wszyscy, tzn. ja, tata Czarusia, jego rodzeństwo i pies mieliśmy wspaniały olbrzymi pokój, terenu do biegania dużo i piękną pogodę. Czaruś turnus znosi bardzo dobrze, następny planowo mieliśmy mieć we wrześniu, ale ze względu na te "schody", a raczej w totka nie wygram, to pojedziemy w grudniu jak będą zaksięgowane już pieniądze z 1%, za który bardzo dziękuję.

Neuron.
Tu jest w kombinezonie tera togsie, ale innym niż my chcemy zakupić. Fakt, że działanie ma takie samo. Ten nasz nie wygląda tak kosmicznie ;).


 Dorwałam telefon i kopiując zdjęcia na komputer znalazłam te jeszcze z Orewu z czerwca. Z panią Anią.



 Tu zajęcia z panem Radkiem już na turnusie. Zajęcia z terapii ręki, ale dużo zajęć na mięśnie okolic głowy. W obrębie obojczyka i łopatek potrzebne do potrzymania głowy. Rozluźnianie mięśni rąk. Czyż nie jestem czarujący???

 Tu spacer po uliczkach Cekcyna. Zwiedzaliśmy całą rodziną, chociaż wtedy było bardzo zimno i wiało.

 Tu widać jak bardzo się staram. Mój orzeszek.

 Zajęcia z panią Asią terapia z integracji sensorycznej.

Jaki jest Czaruś dzisiaj???
Na pewno starszy, mądrzejszy i kochany przez nas coraz bardziej, pocieszny, uśmiechnięty, upominający się o to co chce, niecierpliwi się kiedy jest głodny, kiedy chce pić, urósł mu brzuszek :) i nóżki zrobiły się silniejsze i masywniejsze, zjada coraz różnorodniejszą żywność, "na zęba" bierze kawałek bułki lub chleba. Pije dobrze, chętniej, łatwiej połyka. Sama robię mu przerwy w piciu, bo jeszcze nie umie, ale to nic, naprawdę jest dobrze, oby tak dalej i oby do przodu...

Jakie mam następne plany i marzenia jak już te zrealizuję? Oczywiście, że mam następne marzenia. Oczywiste jest to, że je zrealizuje, może później, może dłużej zejdzie, ale to nic. Poczekam. 
A on to będzie miał, bo jest to mu potrzebne. Bo ciężką pracą i swoim wysiłkiem zasłużył na to co najlepsze. Czasami jest mi przykro, że Państwo nie może mu tego po prostu dać, tylko muszę się naszarpać, na prosić, chyba tak w tym kraju to musi wyglądać.

Plany na rok następny. A więc rower mobilny do ćwiczeń stawów kończyn górnych i dolnych, to większy wydatek i koniecznie muszę zdobyć ortezę mobilną i tyle ze spraw medycznych. Jakaś huśtawka by się przydała, jakieś nosidełko do roweru. Są plany musimy je tylko pogodzić i pomału je osiągnąć.
Dalej przyjeżdża do nas pani Ania od Vojty i ćwiczy z Czarkiem od trzech miesięcy cztery razy w tygodniu.
Przerwę lipcową mieliśmy od logopedy, Orew raz w tygodniu, a Ameryka rozpocznie się od września. Odpoczeliśmy od kupowania paliwa, za to rodzeństwo Czarka od września do szkoły się wybiera.

Mieliśmy kryzys z powodu braku auta. Wstrzymany odbiór nakrętek był chwilowy, ale już mamy samochód, młodszy :) i większy. W mieszkaniu mamy już miejsce na nowy wózek, teraz tylko czekać. Tak piszę, ale cena mówi sama za siebie, więc trzeba jakieś warunki stworzyć na takie cacko. Poza tym on się nie będzie dobrze składać i zajmie sporo miejsca.

Czas na refleksję?
Po co to wszystko zadaj sobie pytanie?
"Czy odmówiłbyś swojemu dziecku czegokolwiek co pomoże w jego rozwoju, szczęściu życia czy to zabawka, rower, cokolwiek?
Czy nie znając jutra nie chciałbyś sprawić by było ono lepsze mimo wszystko, by zobaczyć choćby uśmiech?
Nie mając nadziei na poprawę, spróbujesz czegoś nowego i zobaczysz co przyniesie jutro czy poddasz się? 

Zadaj sobie pytanie kiedy popatrzysz na swojego brzdąca. Jestem pewna, że będziesz chcieć dla niego tego co najlepsze.

Może się powtórzę, ale doceńmy to co mamy zanim przeminie.

 I jak go nie kochać!!!
 Okazana radość i zadowolenie :D, ciocia pamiętasz Ty śpiewałaś, a ja lubię jak śpiewają.
 

 Spacer po Ostródzie.
 

Dalej zbieramy nakrętki, dzięki zebranym funduszom możemy opłacić prywatną rehabilitację metodą Vojty, resztę dorzucamy do zbiórki na wózek dla Czarka.

Dziękujemy. Rodzice i rodzeństwo Czarka.

Do zobaczenia.
 Joanna Raczyńska, mama Cezarego.

"Dziś był smutny dla nas dzień.
Odeszła od nas wspaniała kobieta.  
Pełna energii, pozytywnie nakręcona osoba, która była zawsze tam gdzie być powinna."
Odpoczywaj w spokoju.                    Prababciu Czarka.
                                              Dziękujemy ci za to, że byłaś i zawsze o nas pamiętałaś.
30.07.2013r. 

Miałam nie dokonywać zbyt osobistych wpisów z wydarzeń z naszego życia, ale nie mogę zachować się tak jakby się nic nie wydarzyło. Mam nadzieję, że nikt nie czuje się urażony...