poniedziałek, 9 stycznia 2012

Pogoda.

Wiedziałam, że przedobrze i zachwalę. Niestety Czaruś jest chory. W ogóle to wszystkie moje dzieci są chore i spędzają dzisiejszy dzień w domu.

Najpierw córka, jak z reklamy, przyniosła suchy kaszel z przedszkola. Później mój starszy syn zachrypł i zasmarkał się. A w sobotę Cezary zaczął pokasływać. I znów pojawiły się wyrzuty i niepewność z jakiej to przyczyny ten kaszel. Może zalegania, ponieważ coraz częściej i dłużej jest zatykany, a może się zachłysnął, przecież przy każdej butelce mleka zalewa się nim. A i  kawałek ziemniaczka z zupki też potrafi mu wpaść w nie tą dziurkę co trzeba. A może porostu zaraził się od rodzeństwa...

Ale jak zawsze wszystko na mojej głowie. Piszę to dlatego, że mój mąż miał cały tydzień urlop w Nowym Roku. Oczywiście wszyscy są chorzy jak poszedł do pracy. Teraz to tylko taka moja mała rozpacz. Wiem, że ktoś musi zarabiać i jestem z tym pogodzona ;). I bardzo wdzięczna, że chociaż jedno z nas może normalnie pójść do pracy i kilka godzin spędzić w otoczeniu innych ludzi. Jednak tak dobrze mi było w te Święta i Sylwester, że trochę się rozleniwiłam. Zresztą nie dziwcie się, na zajęcia miałam kierowcę, Czarka nie nosiłam, nie dźwigałam zakupów, nie wypakowywałam wózka. Poza tym mój mąż lubi gotować, więc dzielimy się  w robieniu posiłków. Mogłam sobie dłużej pospać. Więc same dobre rzeczy. Inaczej jest podzielić obowiązki na dwoje.

A jeszcze z trzy dni temu innej mamie chorej dziewczynki dawałam porady, że należy chodzić na spacery z dziećmi mimo chlapy na dworze. Bo akurat miałam okazję rozmawiać z mamą, która bardzo dba o córeczkę i nie wychodzi już z domu jak pada deszcz, czy śnieg przed strachem przeziębienia. A że tłumaczy się brakiem samochodu, nie wiem czy do końca jest on potrzebny, czy chodzi o wygodę. Nie wiem też co tak naprawdę dolega tej dziewczynce. U nas to akurat nie wykonalne - unikać zarazków. Dużymi zarazkami są moje starsze dzieci. A i tak uważam, że nic nie uczy jak zmieniające nas otoczenie. Dziękuję Bogu, że i tak jest dla nas łaskawy i te przeziębienia występują dosyć rzadko. Poza tym dużym ułatwieniem jest to że Czarkowi można zatykać rurkę. Więc opatulam go tak by nie miał możliwości zaczerpnąć świeżego powietrza przez rurkę i jak nie mam auta to idę na autobus. Zresztą mi też jest potrzebny spacer. Ostatnio nawet odbywany dosyć często. No ale jak wcześniej napisałam mamy infekcję, więc też jesteśmy zmuszeni siedzieć w domu. A już napewno musimy w tym tygodniu odmówić kilku zajęć rehabilitacyjnych, bo Czaruś i tak jest już zmęczony tym kaszlem.

Dziś byliśmy u lekarza rodzinnego, na osłuchanie. I mimo, że co jakiś czas sytuacja z kaszlem się pojawia, to ja za każdym razem przeżywam ją na nowo. I tak było wczoraj. Byłam nawet gotowa wzywać pogotowie, bo Cezar był tak wymęczony kaszlem, zwracał też że aż zasypiał mi na siedząco. A tylko niewielki ruch powodował ponowny kaszel. Wtedy nawet się nie budził jak go odsysałam. Ja już myślę, że serce nie wytrzyma bo tak biło szybko. I oczywiście sama z trójcą. Rodzeństwo Cezarego jednak nie jest na tyle duże by zrobić sobie kolację, czy umyć się same. W dużym stopniu są samodzielne, ale jednak mają dopiero 5 i 6 lat więc nie mogę wszystkiego wymagać. Wyżyłam się na mężu, chociaż tak naprawdę nie wiem poco dzwoniłam do niego do pracy. I tak wiedziałam, że mi nie pomoże. Jednak wolałam odreagować na nim, niż na dzieciach. W takich chwilach łapią mnie ataki strachu, po prostu wpadam w panikę. Wiem, że nawet przyjazd karetki nie załatwił by wszystkiego. Zanim lekarz podałby lekarstwo najpierw musiałby zapoznać się z dokumentami Czarka, a tego jest naprawdę dużo. Zresztą ja też tak szybko nie zgodziłabym się na podanie leku, no i skończyłoby się przejazdem do Olsztyna, ale co z trójką dzieci???  Na koniec się poryczałam,  patrząc jak śpi mięknie mi serce z bezradności, wiem że ile bym nie dała miłości ,to i tak będzie  jak ma być. I co ma się wydarzyć się wydarzy. I takie gadanie, że oddałabym swoje życie dla niego nie mają znaczenia, bo i tak jest to niewykonalne. 

Więc wczoraj najadłam się  strachu. Ale dziś jest dużo lepiej. Lekarz stwierdził, że są niewielkie zmiany oskrzelowe i na razie jesteśmy na lekach wziewnych, podawanych za pomocą inhalacji. W środę, czwartek ponownie, chyba żeby gorączkował, wtedy jutro.

No to tyle z tych nowinek. serdecznie pozdrawiam. Mam nadzieję, że Wczorajsza zbiórka na rzecz Orkiestry świątecznej Pomocy zebrała nowy rekord. Popieram tą zbiórkę. Nie raz Cezary korzystał z pomp do podawania leków dziecku. W Centrum jest bardzo dużo sprzętu podarowanego przez Fundację Owsiaka. Więc trzymam kciuki.
Do zobaczenia.
Joanna Raczyńska, mama Cezarego