piątek, 23 listopada 2012

Coś o delfinach i masażu Shantala, polecam!

Hej.
Jak zwykle wpadam na ten post w pośpiechu z Czarkiem na kolanach, bujając go do snu. Bo za chwilkę się obudzi, a ja tak nie lubię kilka razy podchodzić do tego samego. Chyba nikt tego nie lubi.

U nas same dobre rzeczy. To nic, że dwa tygodnie temu mieliśmy grypę żołądkową i Cezar jako pierwszy z chorych zwracał dalej niż widział. Widok okropny, blady bez życia, bez reakcji kaszlowych oczywiście ja spanikowana, zaryczana starałam się cudownie go uleczyć przeróżnymi, sprawdzonymi metodami. Historia lubi się powtarzać. Czaruś miał już grypę żołądkową, więc wiedziałam co robić. Problem polegał raczej na tym, że on mi niczego nie powie, a widząc opadające z sił, chore dziecko wpadam w panikę, puki nie uzmysłowię sobie, że mogę nad tą chorobą zapanować.

Daliśmy radę!!! :).

Teraz dobre rzeczy. Mamy pionizator, piękny granatowy w misie :), stoi u Czarka w pokoiku i czeka tylko na regulację przez przedstawiciela, który musi wszystko uregulować do wymiarów Czarka. To już w następnym tygodniu. Tak się cieszę z tego faktu, bo wiem jak ważne jest stawianie człowieka, który większość czasu albo leży, albo tylko siedzi. To ogromny sukces, że go zdobyliśmy.

Druga ważna informacja, to taka, że został zaksięgowany 1% podatku, który przekazaliście na rehabilitację i leczenia Cezara. Kochani nie chce pisać kwoty, ale jest ona dużo, dużo większa od zeszłorocznej wartości, którą zebraliśmy. Połowa tej kwoty jest już przeznaczona na delfiny. Tak, tak postanowiłam, że pojedziemy na te delfiny. Tak rodzice chorych dzieci je chwalą, że chciałabym spróbować.
Niby życie nie przelicza się na pieniądze, ale tyle kasy za tylko 10 dni? Szkoda, że nie dają gwarancji na poprawę. 
Troszkę boję się, że poprzeczkę stawiam tak wysoko i podświadomie liczę na te cudo, poza tym ta kwota to dużo zajęć rehabilitacyjnych. Oczywiście ja pełna obaw!!! Czasami wściekam się na siebie za to, że dodaję sobie dodatkowych zmartwień.

Buszując po necie w poszukiwaniu informacji o delfinach zalazłam artykuł Pani Danki Grabczan, wprowadza nas w delfinoterapię i dodatkowo pokazuje historię człowieka i delfina. Jest długi, więc powycinałam z niego najważniejsze fragmenty, ale odsyłam do lektury na stronie:

http://czydelfinoterapia.pl/artykuly/terapia-z-udzialem-delfinow-i-krotka-historia-wspolistnienie-naszych-gatunkow/

Ten artykuł to nie tylko dobre czynniki delfinoterapii wpływające na rozwój chorych dzieci, ale także anatomia delfina i skutki przetrzymywania go w niewoli. Bo przecież taki delfin, który ma pomóc mojemu Czarusiowi wyzdrowieć, żyje przecież w uwięzi i nienaturalnym dla siebie środowisku. Częściowo to tak jak dawca narządu, serca, jeden człowiek musi umrzeć by podarować innemu organ. Gdzie tu jest logika???

Mam mieszane odczucia...


TERAPIA Z UDZIAŁEM DELFINÓW i KRÓTKA HISTORIA WSPÓŁISTNIENIE NASZYCH GATUNKÓW
Od starożytności były obserwowane spontaniczne kontakty delfinów z ludźmi. Starożytni rybacy, w odróżnieniu od współczesnych, darzyli te zwierzęta dużym szacunkiem. Uważali, że delfiny napędzają ryby do sieci i w zamian częstowali je chlebem maczanym w oliwie i winie. 
Wiele razy delfiny ratowały tonących i pomagały rozbitkom aż w końcu postanowiono zacząć wykorzystywać tę ich skłonność do poprawy jakości ludzkiego życia. Prekursorem delfinoterapii był w 1978 roku Dawid Nathanson., neuropsychiatra z Uniwersytetu Miami. 2,5 letni Amerykanin Jeremy Jones dotknięty zespołem Downa uczył się mówić w basenie przy pomocy delfina Marina, gwiazdy filmu Wielki Błękit. Jeremy nazywał przedmioty i zwierzęta narysowane na specjalnej tablicy, wrzucając je za każdym razem do basenu. Delfin chwytał je i przynosił, a chłopiec nagradzał delfina okrzykami i klaskaniem. Profesor Nathanson zastosował tę samą metodę w sali bez delfina. Dziecko było jednak mniej skoncentrowane na ćwiczeniu i uczyło się wolniej. W sali chłopiec dał tylko pięć właściwych odpowiedzi, w basenie dziewięć. Z metody profesora Nathansona korzystają dzieci w różnym wieku i z różnymi zaburzeniami (zespół Downa, autyzm, dysleksja, nadpobudliwość, wodogłowie). Twórca metody zaznacza, że edukacja w towarzystwie delfina nie jest doskonałym środkiem dla wszystkich dzieci. Niektóre boją się wody inne zwierząt. Bardzo różnie reagują szczególnie dzieci autystyczne. Niektóre były tak przerażone widokiem wody i nawet nie dostrzegały w niej delfinów. O innych prof. Nathanson mówi jednak „bańka, która otaczała te dzieci pękła”.

Współczesna delfinoterapia to oprócz samych zwierząt cały zespół wykwalifikowanych specjalistów. Terapeutów, lekarzy, psychologów, treserów i opiekunów zwierząt. Ogromne zaplecze techniczne, administracyjne, naukowe i niestety przede wszystkim biznesowe.


Zajęcia polegają na pływaniu z delfinami w basenie, niekiedy w warunkach naturalnych, na zabawie ze zwierzętami do tego szkolonymi, rzadziej spontanicznie wykazującymi taką chęć.( ta druga możliwość dotyczy raczej pływania rekreacyjnego) Istnieją autorskie programy i metody stosowane w różnych ośrodkach. Ideałem jest gdy ćwiczeniami kieruje terapeuta znający pacjenta a zwierze jest cały czas pod opieką swojego trenera. W ten sposób pacjent i delfin są pod stałą kontrolą i możliwa jest natychmiastowa reakcja w przypadku niechęci do współpracy jednej ze stron, A trzeba się liczyć z tym, że takie sytuacje mogą mieć miejsce, a owa niechęć może się objawiać nawet dość agresywnie. Delfin jest tylko zwierzęciem a nie przyrządem do ćwiczeń, a pacjenci często nie panują nad swoimi reakcjami. Tak naprawdę zarówno pacjent jak i zwierze są do końca nieprzewidywalni!
Najważniejsze walory delfinoterapi to środowisko wodne, w którym ćwiczenia fizyczne są znacznie efektywniejsze. Kontakt z egzotycznym zwierzęciem, który znacznie potęguje motywacje i chęć współpracy ze strony osoby poddawanej terapii oraz ultradźwięki emitowane przez sonar delfina, które stanowią dodatkowy atut w postaci fizycznej stymulacji konkretnych obszarów ciała pacjenta. W programie delfinoteraapii Ośrodka w Eupatorii jest napisane: „.Delfin jest jak igła, która przełamuje patologiczne postawy i bariery dziecka, pozwalając podłączyć inne rodzaje terapii, spełniających rolę nici pociągniętych za igłą”
Woda stanowi duże ułatwienie podczas rehabilitacji. Jej siła wyporu sprawia, że ciało człowieka staje się lżejsze i łatwiej jest wykonywać ćwiczenia, dodatkowo działa ciśnienie hydrostatyczne, które wywiera duży wpływ na ruchy klatki piersiowej.
Obecność atrakcyjnego zwierzęcia to wzrost motywacji do pracy dla często umęczonych już wieloletnią terapią pacjentów. Możliwość nawiązania kontaktu ze zwierzęciem, wspólna zabawa.
Niektóre ośrodki stosują model sonoforetyczny delfinoterapii i prowadzą nad nim badania naukowe. Podstawą takiej terapii jest wykorzystanie naturalnego sonaru delfina, którego aktywność jest mierzona za pomocą urządzenia zwanego hydrofonem. Program podaje:” Sonoforezą nazywane jest zwiększenie strumienia fermentów, specyficznych hormonów, przenikających przez membrany komórek w wyniku kawitacji pod wpływem ultradźwięku.”; „Dzięki wysokiej koncentracji energii, kawitacja ulepsza depolimeryzację makromolekuł, co z kolei poprawia międzykomórkową wymianę substancji oraz cyrkulację płynów. Występują termiczne oraz chemiczne efekty sonoforezy, ultradźwięk rozpędza płyny w obszarach zastoju, sprzyjając bardziej efektywnemu i szybkiemu drenażowi tkanek ciała. Oprócz tego echolokacja delfina posiada efekt przeciwbólowy.”; „Intensywne fale ultradźwiękowe, które są wynikiem echolokacji delfina tworzą szczególne strefy na powierzchni wody, w których formują się mikrobombelki o średnicy około 100 mikronów. Te bąbelki istnieją około 1 mikrosekundy, rozgrzewając się z powodu olbrzymiego wewnętrznego ciśnienia do temperatury około 5,5 tysięcy stopni Celsjusza, co prawie równa się temperaturze słonecznej powierzchni.”; „Obserwacje zachowania delfinów podczas kontaktu terapeutycznego z ludźmi wskazują, że kiedy człowiek znajduje się w wodzie w pozycji na plecach, delfin się umiejscawia obok, kierując wiązkę echolokacyjną w kierunku czaszki. Przy bliskiej odległości delfin koncentruje wiązkę echolokacyjną na kręgosłup pacjenta. Przy odległości mniej niż 0,5 m delfin wykorzystuje impulsy o częstotliwości 500 Hz powtarzające się każde 2,5 sekund. Echolokacja delfina do momentu kontaktu ze skórą pacjenta przenika warstwę wody, która stanowi środowisko o wysokiej skuteczności przenoszenia dźwięku (o 60 razy skuteczniej, niż powietrze).”; „Fizjologiczny efekt kontaktu ludzi z delfinami cechuje się znacznymi zmianami w bioelektrycznej aktywności mózgu. Mechanizm oddziaływania wnikliwie jest analizowany przez naukowców z wielu krajów. Niektóre źródła wskazują na cerebralno – hormonalny mechanizm oddziaływania, zgromadzone są dowody podtrzymujące endorficzną podstawę takiego efektu.”'
Pomimo wszystkich zalet delfinoterapii i szczytnych celów przyświecających jej propagatorom metoda ta nie wydaje się być optymalna dla obu gatunków. Zwierze tak wspaniale przystosowane do odmiennego niż nasze środowiska nie powinno być wykorzystywane przez człowieka. Jeżeli już to w warunkach dla niego naturalnych z możliwością dokonania przez nie wyboru.
Wiele gatunków zostało udomowionych i nie występuje już w naturalnym środowisku, ale delfin nie jest takim gatunkiem i wykazuje tyle naturalnej inicjatywy, że można się z nim kontaktować w jego naturalnym środowisku. Co jednak nie jest tak zyskowne jak jego hodowla na potrzeby terapii. Przy dzisiejszym rozwoju techniki zapominamy często o rozwoju samoświadomości. Myślę, że kontakt z naturą nie polega na ściganiu i podpatrywaniu dzikich zwierząt tylko odkrywaniu tego, co sami zatraciliśmy przez wieki ewolucji i stworzonej przez siebie cywilizacji. I nie oznacza to powrotu na drzewo tylko dotarcie do pełni człowieczeństwa.

Trochę wybita jestem po tym artykule z rytmu moich dobrych nowin, także wiele nie rozumiem. I mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Chciałam przedstawić krótki zarys delfinotrapii.

Powracając do tematu zmian na dobre, to od listopada mamy refundowane pieluchomajtki przez NFZ. Mam przemiłą koleżankę, która dopilnowała momentu, kiedy Czaruś skończył trzy latka i te pieluszki nam się po prostu należą. Oczywiście nie obeszło się bez formalności z NFZ, ale nie psujmy sobie dobrych humorów.
Kamila dziękuję.

Czasami jestem z siebie taka dumna, że to momentami ogarniam, ale tylko dzięki Wam!!! 

Zapisałam Czarusia na dodatkowe prywatne zajęcia z neurologopedą. Na zajęciach na masaż Shantala, będzie miał masowaną jamę ustną. Tak naprawdę zapisałam go dlatego, żeby Czaruś nauczył się w końcu gryźć.  Pani Beatka jest z polecania i też tu liczę na coś dobrego, a może na wiele dobrego. Życie pokarze.

Masaż Shantala jest starożytną techniką masażu niemowląt oraz dzieci, wprowadzoną na europejski grunt przez francuskiego położnika  Frederique Leboyer. 

Regularne masowanie ma pozytywny wpływ na dziecko, jak również na matkę czy inną osobę wykonującą masaż. Ten rodzaj masażu każdy może wykonać z łatwością, jego technika wykonywania jest stosunkowo prosta do nauczenia.

Regularne masowanie dziecka trzy, cztery razy w tygodniu pomaga w:

Dla dzieci w wieku niemowlęcym i starszych wpływa na poprawę w uregulowaniu snu, poprawia trawienie, wycisz, uspakaja, podnosi świadomość własnego ciała, jego granic (co pozwala wzmóc poczucie bezpieczeństwa), wzmaga więzi z rodzicem, a nawet wpływa na lepszą odporność i układ hormonalny.

Rodzic lub osoba wykonująca masaż poprawia swoją pewność siebie, wiary w swoje umiejętności opieki nad dzieckiem, uspakaja, łagodzi lub zapobiega poporodowej depresji u matek, pomaga w zrozumieniu dziecka, tego co komunikuje, jakie potrzeby próbuje przekazać.

Dla lepszego mojego samopoczucia wczoraj dostałam płytkę, gdzie są cudne zdjęcia moich dzieci. Iwona jesteś wielka. To jest to...  Dziękuję jeszcze raz. Wiem, że było ciężko, bo mam niesforne dzieci i wtedy nie chciało im się nawet oczu podnieść. Mam je jednak. Dziękuję mówiłam już? Pozdrawiam

 

Korki. Spływają z całej Polski, ale nie jest ich taka ilość alby nas tony przygniatały. Chce napisać o zaangażowaniu ludzi. Dziś dwa kartony przyjechały kurierem z Warszawy. Renata dziękuję. Szwagierka zbiera w Anglii i każda paczka do Polski to kilka reklamówek nakrętek. Madzia wierz, że bez Twojego wsparcia byśmy zginęli. Dziękuję. Inna koleżanka walczy zacięcie o każdą ilość podczas pracy, sądzę że chce być anonimowa ;). Zawraca sobie głowę odkręcając ogromne ilości, sama, od kilkudziesięciu butelek naraz. Nie zdawałam sobie sprawy... Dziękuję to za mało. I tu nie chodzi o te korki tylko o sam fakt. Ktoś inny machnął by na to ręką...
Właśnie taka pomoc świadczy o ludziach, że można. Życia mi zabraknie na okazanie wdzięczności za wsparcie. że nie ma granic, że wierzycie i zależy Wam tak samo jak mnie. Umożliwiacie mi  jego leczenie. A to jest bezcenne.
Przepraszam Wszystkich innych których akurat nie wymieniłam, wiele rzeczy mi umyka, bo dzień za dniem tak pędzi, że nie nadarzam za tokiem wydarzeń. I nie zawsze pamiętam o wszystkim, by wyszczególnić imiennie, ale wierzcie mi nikt nie jest mi obojętny i każdemu jestem dozgonnie wdzięczna.

W niedzielę 2 grudnia jedziemy do Gacna na turnus rehabilitacyjny. Dwa tygodnie. Nowe wyzwania i kolejna szansa. Pieniądze z PCPRy i reszta z fundacji z 1%. Zobaczymy. Zdam relację jak wrócimy.

Kochani dla informacji:


Dalej zbieramy korki



Puki starczy Wam siły i chęci by nam pomagać przyjmiemy każdą ilość. Nie pieniądze, nie podarki tylko te korki.

Zbierajcie dla nas, dla Czarka.


Pozdrawiam.
Joanna Raczyńska, mama Cezarego.