sobota, 31 grudnia 2011

Mija kolejny rok...

Uważam, że był lepszy od poprzedniego, chociaż kilka dni chciałabym oddać w niepamięć. A Nowy Rok mam nadzieję, że stworzy nam szanse do powrotu do normalności. Do lepszej sprawności Czarka i zbliżenia się nieco do zapewnienia moim dzieciom lepszych warunków mieszkaniowych. Ale jak wiadomo życie pokarze. Nie ma co planować ;). Cieszmy się z tego co mamy :)...

Moja rodzina teraz smacznie śpi. Czaruś ma zatkaną rurkę, uczę go mówić, bo bardzo mądrze patrzy na nas i z dnia na dzień jest bystrzejszy. Wczoraj odwiedził nas lekarz z Caritasu i był pod ogromnym wrażeniem poprawy Czarka. Dawno się nie widzieliśmy, więc uważam, że jego opinia była obiektywna. Po tych wszystkich diagnozach staram się jednak podchodzić do takich euforii dość ostrożnie. Ale przyznaję, że miło było usłyszeć odrobinę pochwał. A co do mówienia, to wiadomo, że dwulatek mówi już mama, tata i nie kiedy dużo więcej słów. Niestety my jesteśmy na etapie delikatnego, nieśmiałego gruchania pomieszanego z dławieniem i kaszlem. Ale co tam, było gorzej :) nie zrażam się, tylko czasami mówię sobie, że mogłoby być tego troszkę mniej. Czasami wydaje mi się, że za dużo jest tego wszystkiego na jednym małym człowieczku. Jak mogę wymagać od niego teraz takiej poprawy. A z drugiej strony wydaje mi się, że on to wszystko chce mi dać od zaraz, tylko nie wie jak. Więc biorę go za rączkę i staram się naprowadzić go na właściwą drogę.

Nie wszyscy zdają sobie sprawę jak brak mowy może być dodatkowym obciążeniem dla organizmu. Akurat w przypadku Czarka wzrasta ciśnienie w okolicach trąbek słuchowych. Głos i fale dźwiękowe powodują wibracje co wpływa na obniżenie ciśnienia. Jeżeli człowiek nie mówi i powstaje takie ciśnienie, tworzy się stan zapalny w okolicach tych trąbek co z czasem prowadzi do wycieku ropnego. To z kolei leczy się lekami, a jeżeli to nie pomoże to dokonuje się operacji usunięcia tego wycieku. Efekt w tej chwili stanu w jakim znajduj e się Czarek jest taki, że bólu on nie odczuwa, ale czuje się tak jakby miał wodę w uchu. Jest głucho. Ucho środkowe ma w dobrej formie. To jest relacja po wizycie u audiologa w CZD w Warszawie.

Ja oczywiście nie biorę po uwagę jakiś dodatkowych leków, a już nie mówiąc o operacji. Więc zatykamy rurkę i gaworzymy. Udajemy zwierzątka, piszczmy, śpiewamy kolędy, a Czaruś patrzy na nas jak na dzikusów, ale przy tym się cudnie uśmiecha i jest mnóstwo zabawy. Rodzeństwo się udziela popisując swoją wiedzą.

Na co jeszcze liczę w Nowym Roku?
W Nowym Roku chciałabym mieć więcej czasu, bu móc odświeżyć znajomości i by moje i mojej rodziny życie było bardziej wypełnione ludźmi, bliskimi ludźmi. Za mało jest czasu, za mało było czasu na szaleństwa, na spotkania przy grillu, na zabawy w parku. Następny rok ma to zmienić. I oby się udało.

Na co jeszcze liczę? Na wprowadzanie mojego planu zajęciowo - ćwiczeniowego dla Czarka. I może na śmiało podniesionej jego małej główki. Oczywiście występuje już kolejna przeszkoda: jąderka Cezarego. W czerwcu mamy urologa zobaczymy co postanowi.

Kochani jeżeli moje pragnienia chociaż w jednym stopniu się sprawdzą będę szczęśliwa. Nie chcę tylko, by cokolwiek było warte tej ciszy i spokoju do jakiej doszliśmy w te Święta i pod koniec tego roku. Ostatnie dwa lata były dla nas męczące, więc bardzo cenimy tą harmonię, która do nas zawitała.

Staram się iść małymi kroczkami do przodu, by nikt nie poczuł się osaczony, a już tym bardziej Cezary. Chociaż tak naprawdę  mam tak ogromną potrzebę lepszego jutra we wszystkim, że mogłabym opychać się nim jak najpyszniejszym ciastkiem. Jenak boję się efektu: zachłyśnięcia.

Dlatego w pełni pokory chcę życzyć wszystkim udanej zabawy w Sylwestra. Tej w domowym zaciszu i na salach balowych. Bawcie się i cieszcie się z dobrych rzeczy jakie macie wokół siebie. Nie łamcie się niepowodzeniami, uwierzcie może być gorzej ;).

I kolejny rok na karku, oby lepszy!!! Do siego roku!!! 

Całujemy.

niedziela, 25 grudnia 2011

Nadzieja...

Dziś był cudowny dzień i mimo, że popłakiwałam sobie (może w wyniku ostatniego przemęczenia) to jednak uważam, że był bardzo szczególny. 

To dziwne, bo jeszcze wczoraj miałam się za niedorajdę życiową. Mój plan organizowania porządków świątecznych i potraw legł w gruzach. Nie wiem jak to jest, że w ciągu tygodnia nie znalazłam czasu na zrobienie czegokolwiek i w ciągu wczorajszego piątku chciałam przenieść góry. Niestety nie udało się. Poległam z ogromnym poczuciem winny. A dziś nie ma to zupełnego znaczenia.

Pojechałam odwiedzić mojego Anioła Stróża i bardzo mu podziękowałam, że dał mi tak cudowny prezent jakim jest moja rodzina.

Mimo ostatnich strasznych tragedii, które i tak wpływają na moje przybicie, to jednak moja Wigilia była ciepła, rodzinna i dobra. Taka jak powinna być.

A Czaruś, jak Czaruś. U niego dobrze, bez większych zmian. I bardzo dobrze wole tak niż szaleć :)

Martwi mnie wiecznie ta rurka, czy sens jest w tej metodzie Tomatisa, skoro tylko w zatkniętej może wydawać dźwięki Foniatrycznej nie może mieć, z powodu narastającej ziarniny, no wiec jak ma mówić. Przytykam go codziennie, ale ciągle to nie jest doba, ciągle jest tego za mało. Co ja mam zrobić!!! 
Jak zatykam tą rurkę, to zawsze mam myśli, że może to teraz, że może już czas. Ale po godzinie mam wątpliwości, a kto ma być bardziej pewny swojego dziecka, niż jego matka. Do tego jeszcze ten refluks.

Mimo wszystkich tych wątpliwości i ciągłego strachu, chcę wierzyć że będzie lepiej.

Z okazji trwających Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wszystkim w swoim i Cezarego imieniu złożyć życzenia świąteczne. Dużo miłości, spokoju i odpoczynku w te Święta, dużo radosnych chwil z rodziną i najbliższymi. I najważniejsze dużo zdrówka.

P. S. Nasz kochany święty Mikołaju, chciałabym Ci serdecznie podziękować za prezenty, które do nas wysłałeś. Dzieci są zachwycone. Nie ma słów by okazać wdzięczność za pamięć o nas. Dziękujmy i mam nadzieję, że kiedyś będę mieć okazję zrekompensować się. Pozdrawiam serdecznie. Buziaki dla rodziny.