czwartek, 1 grudnia 2011

Smutek w mym sercu...

Ten wpis chciałabym poświęcić moim znajomym, bardzo bliskim memu sercu. Ludzi, których poznałam w murach szpitala, którzy przeżyli prawdziwą zmorę z personelem medycznym walcząc o swoje dziecko. Ich  przeżycia są koszmarne, znacznie gorsze od moich. Jednak w tamtych chwilach bardzo mnie wspierali, na neurologii spędziłyśmy razem na sali około miesiąca. Taki kontakt jednoczy ludzi. 

Oni mieli bardzo częsty kontakt z oddziałami oiomu. Ich córeczka bardzo walczyła, miała ciężką chorobę, z którą niestety nie wygrała. Zmarła kilka dni temu. Jestem dotknięta tą tragedią. Mimo, że miała niewielkie szanse na wyleczenie, ja jednak wierzyłam że przetrwa...

Jest mi ogromnie przykro, bardzo. Chciałabym przytulić i otrzeć łzy, lecz oni są tak daleko. W takich chwilach człowiek nie może zrozumieć dlaczego tak małe dzieci tak ciepią i mimo walki odchodzą. Dzieci wyczekiwane, wygłaskane. Mimo wszystko istnieje maleńka iskierka nadziei, tak cudowna i mam nadzieję, że zaleczy bolące serce i da tyle oczekiwanej radości ile będą w stanie unieść. Życzę im tego z całego serca...

Joanna, mama Czarka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz